wtorek, 17 maja 2016

Beginning





Cześć.
Postanowiłam założyć bloga, w którym będę mogła pisać dosłownie o wszystkim. Zaczynając od kosmetyków a kończąc na podróżach. Chciałabym, żeby ten blog był nie tylko miejscem gdzie będę pisać, ale przede wszystkim zależy mi na inspirowaniu i dzieleniu się moimi pasjami.
Ale zacznijmy od początku..
Jestem Natalia, mam 19 lat i pochodzę z okolic Łodzi. Ukończyłam szkolę średnią, obecnie pisze matury, a później.. Czas pokaże ;p Moją największą pasją są podróże, książki, sport i kosmetyki.

Ale przejdziemy już do konkretów.
Dzisiaj przygotowałam post na temat kilku ulubionych kosmetyków.



 Zacznę od pomadki.  Jest nią GOLDEN ROSE MATTE LIPSTICK CRAYON nr 10. Jestem nią zachwycona ! Nigdy nie używałam pomadek, jednak nadszedł dzień kiedy i ja się na nie skusiłam (studniówka ;)). Wybrałam ją, tak na spróbowanie. Kosztowała jedynie 10 zł, więc stwierdziłam, że nie będę aż tak bardzo żałować jak mi się nie spodoba.  I wiecie co? Nie żałuję. Jesteś świetna, pięknie pokrywa usta, trwała i co najważniejsze nie wysusza ust. Przy okazji kolor nie jest zbyt wyzywający, co dla mnie jest ogromnym plusem, bo nie lubię mieć mocnego makijażu.  Z czystym sumieniem mogę wam ją polecić.




Kolejnym produktem jest chyba już wszystkim dobrze znany płyn micelarny 3 w 1 Garniera. Tak naprawdę zdecydowałam się na niego, bo każdy go wychwalał.  Kupiłam go chyba za około 20 zł, ale od 3 miesięcy wciąż używam pierwszego opakowania, także uważam, że się naprawdę opłaca.  Bardzo dobrze czyści twarz po makijażu. Nie zostawia tłustej warstwy i nie wysusza skóry. Nie podrażnia, za co bardzo jestem mu wdzięczna, bo miałam z tym ogromny problem. Jego ogromnym plusem jest też dostępność – zawsze znajdziecie go na półce w Rossmanie. 


Teraz czas na mój ulubiony szampon – Syoss anti dandruff platin control 100.  Kupiłam go, bo po użyciu pewnego szamponu dostałam ogromny łupież. Wiadomo nie było to zbyt komfortowe, dlatego od razu zaczęłam z nim walkę. Sięgnęłam po ten szampon i naprawdę bardzo się cieszę, że to zrobiłam. Pozbyłam się bardzo szybko nieproszonego gościa. Tak naprawdę nie sądziłam, że aż tak dobrze sobie z nim poradzi.  Używałam go wraz z jedwabiem i szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że włosy zdecydowanie lepiej wyglądają. Jego plusem jest też to, że jest bardzo często dostępny w Rossmanie w promocji.  Używam go teraz naprzemiennie z innymi szamponami, ponieważ kiedy kończę jedną butelkę ( a jest ona naprawdę duża), mam wrażenie, że włosy się do niego przyzwyczaiły i nie są już takie fajne. Szampon naprawdę godny polecenia dla osób walczących z łupieżem. Ja go uwielbiam.


 I teraz moja królowa wśród kosmetyków – OLIWKA dla niemowląt. Używam jej tak naprawdę od.. hm urodzenia. ;) Uwielbiam jej zapach, co dla niektórych jest dziwne, ale ja mogłabym ją wąchać i wąchać. Ponadto jest świetna do opalania podczas lata, bo jest bardzo tłusta ( jednak nie wolno przesadzić z ilością, bo cóż.. można się ładnie spalić). Uwielbiam ją stosować w okresie wiosna- lato, kiedy skóra po zimie jest wysuszona. Oliwka ją świetnie natłuszcza.  Często dodaję ją do wody i moczę w niej ręce, aby je nawilżyć. I  teraz coś co niektórych może zaskoczyć- nakładam ją na włosy. Nie robię tego zbyt często, ale zdarza mi się. Pół godziny przed myciem wmasowuję ją we włosy ( nie w skórę głowy, bo włosy mogą się wydawać przetłuszczone nawet po umyciu.) Należy też bardzo dokładnie je później umyć. Ale  efekty jak dla mnie są niesamowite. Włosy są gładkie, wydają się odżywione i pięknie pachną ;). Niestety nie każdy jest tym zachwycony – moja koleżanka miała później problem z jej zmyciem. Mi jednak pasuję w 100% i naprawdę ją ubóstwiam. Mam ją zawsze w domu i myślę, że będę już mieć do końca życia. 





To tyle na dzisiaj. Mam nadzieję, że zachęciłam was do wypróbowania, któregoś z kosmetyków.  Napiszcie w komentarzach o waszych ulubionych kosmetykach !  Do kolejnego !